Wszyscy cieszymy się z nowych inwestycji budowlanych ale nie zapominajmy o zwierzętach które tu mieszkały przed nami i nie chodzi tu o dokarmianie ale o przeniesienie ich ostoi w inne leśne rejony. Przy Topolowej błąka się parka kopytnych, które wybiegają często na ulicę przed pędzącymi samochodami - dobrze byłoby gdyby zainteresować sie tym, tym bardziej że tereny obok oczka przy Nasiennej niedługo zostanie zamieniony na plac budowy i przemieni się w teren rekreacyjny.
i ja widziałam tam jelonka. widziałam jak wybiegł na ulicę ... nie ma się tam gdzie schować juz niestety. Szkoda mi tych zwierzaków rzeczywiście, bo nie mają sie juz gdzie podziać, ale nie wiem co można zrobić żeby im pomóc
no właśnie, to może przestańmy narzekać na dziki? dla nich zachętom są również pojemniki na odpadki, które stoją " wolno" bez zamknięcia przed naszymi wypielęgnowanymi domami . W tamtym roku całe watachy je przewracały i wybierały co im pasowało. Raz się nauczy taki zwierzak to później będzie wracał. Mój postulat, zamykajmy pojemniki na śmieci na furtkę
Jest dokładnie tak, jak przewidywał cezary. Sarny (niegdyś cztery, ostatnio już trzy) mieszkają w okolicy stawów nieopodal ulic: Alicji, Nasiennej, Grafitowej już od lat. Do tej pory jakoś sobie radziły, chociaż ich teren systematycznie się zmniejszał. Często spotykaliśmy całą trójkę chodząc na spacer z psem; nie były specjalnie przerażone, odbiegały kawałek i obserwowały nas z dala. Teraz, po hucznym otwarciu terenu rekreacyjnego przy ul. Nasiennej, zwierzaki dosłownie nie mają się gdzie podziać. Po "ich" terenie co chwilkę ktoś przechodzi - czy to w stronę boisk, czy też z powrotem. Sarny są bardzo spłoszone, uciekają, błąkają się po okolicy. Wczoraj rano jedna z nich, z krwawiącą raną nad nogą, pędziła dosłownie samym środkiem ulicy Grafitowej, na oślep, nie mając gdzie uciec. Bardzo żal mi tych zwierzaków, w dodatku robi się niebezpiecznie i o wypadek nietrudno. Zgłosiłam problem Straży Gminnej, stamtąd odesłano mnie do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Gminy. Sympatyczna pani chętnie mnie wysłuchała, obiecała kogoś wysłać do zbadania sytuacji, ale nie robiła wielkich nadziei na rozwiązanie problemu. Podobno teraz wyłapywane są okoliczne dziki, które wywozi się do lasu. Mam cichą nadzieje, że naszym sarnom tez ktoś pomoże...